Uwielbiam podróżować, zresztą kto nie lubi?
Z pewnością znalazłaby się jakaś maruda nie lubiąca wojaży ;)
(na szczęście nie dotyczy to mojego otoczenia)
Już od najmłodszych lat zabierana byłam przez ciotkę chrzestną na niedzielne wycieczki nad morze na rybkę. To ona zaszczepiła we mnie chęć i potrzebę odwiedzania nowych miejsc. Niedzielne wycieczki pozostały w moim życiu do teraz. Z racji wykonywanego zawodu nie mam wolnych wszystkich weekendów, dlatego każda okazja wyjazdu mniejszego czy większego jest celebrowana przeze mnie.
Z czasem niedzielne wypady połączone zostały z obowiązkowymi obiadkami w restauracjach czy też knajpach. Wszystkie okoliczne pizzerie były przetestowane w wyniku czego powstał nasz prywatny ranking i z czystym sumieniem mogłam polecać te czy owe dania.
Po skończeniu szkoły średniej, nastał czas studiów i podjęcia pierwszej pracy. Dzięki wpływowi gotówki lokalne podróżowanie zastąpiły wyjazdy po za moje województwo. Wszystkie nadmorskie miejscowości w promieniu 150 km zostały zaliczone m.in. cały Półwysep, Dębki, Łeba, Darłowo.
Kolejnym etapem było odwiedzanie polskich miast, które czarowały swoją historią oraz architekturą. Góry "zaliczyłam" już będąc w gimnazjum, ale dopiero teraz doceniłam ich urok. Chociaż nie zamieniłabym morza za żadne skarby świata, nasze polskie góry pokochałam od pierwszego zdobytego szczytu.
Człowiek z natury dociekliwą istotą jest to i chęć na zagraniczne eskapady przyszła, pierwszemu wyjazdowi sprzyjała bardzo uroczysta okazja, ale o tym w innym poście. Teraz zostawiam Was z zdjęciami przepięknych wydm w Słowińskim Parku Narodowym.
Do ùzdrzeni